Mikołaj miał problem ze znalezieniem mnie na delegacji, ale z jednodniowym opóźnieniem dostarczył mi paczuszkę z moją pierwszą fajeczką wybraną "bo mi się spodobała"
Wczoraj zabrałem ją na spacerek z małą porcyjką Virginia No 1 Mac Barena coby się powoli oswajała z Va i muszę powiedzieć że jestem zadowolony - leży w rękach dość fajnie dzięki stożkowatemu kształtowi, pali się ładnie i bez problemów. No i wygląda tak fajnie że aż mam ochotę wyjść z domu i zapalić publicznie - chyba pójde jutro do jakiejś knajpki gdzie można palić

Palę ją oczywiście na razie z krótkim ogonkiem i filtrem. Co do filtra to pierwszy raz paliłem z filtrem i trochę potrwa zanim się przyzwyczaję... choć czytam uważnie wątki o zastąpieniu go bibułą

Z początku ciągnąłem ciągnąłem i coś mi słabo się rozpalało - zaglądam do komina a tam ponad centrymetrowa kulka żaru...

Ale potem już paliło się delikatnie i bez grzania... i bez smaku (chyba jednak filtry pójdą na dno szuflady). Ale żeby nie było - jest też wada tej fajeczki - materiał ustnika. Walnął bym tego pacana co wymyślił żeby robić ustniki z akrylu ("Lucite"). Zrozumiałem też określenie które czasami widziałem w necie "acrylic glas" - ja wiem że to wygląda ładnie na półce ale szlag może trafić przy paleniu. Wprawdzie jest on szeroki i przez to wygodny, ale to dziwne uczucie przy dotykaniu go zębami... Ćwiczył ktoś z was jakiś patent z nakładaną gumką coby lepiej się trzymało?
Pozdrawiam,
Henry