
Ha, ja już mam o jednego posta więcej

Zapewne, choć nie raz zdarzyło mi się pomyśleć, że szkoda że nie ma Pan ochoty komentować.jar pisze:kibicując z sympatią i uwagą
Czy nadejdzie taki dzień? Pewnie nadejdzie, jak tylko zrealizuję większą część pomysłów i projektów fajkowych, które gdzieś w głowie kiełkują, to może zabiorę się za własny curing. Pomysł już mam, zbadany, prawdopodobnie efektywny i łatwy. A zarazem tak samo niepotrzebny jak oil curing Dunhilla i zabawy Trevera Talberta z klockami na Ligne Bretagne.
Dlaczego? Bo dobrze wygotowanego na początku i dobrze potem wysezonowanego wrzośca nic właściwie nie poprawi. A jeżeli poprawi, to na pierwsze 20 paleń. Jest to co najwyżej sposób na odróżnienie smaku swoich fajek, bo na poprawienie wcale niekoniecznie.
Używam jak najlepszego materiału i z doświadczeń własnych i cudzych wiem, ze nic mu nie brakuje, to też nie mam potrzeby poprawiania tego, co bardzo dobre.
Warto tez pamiętać, ze większość rzemieślników, robiących fajki uznawane za użytkowo znakomite, żadnego dodatkowego curingu nie opracowuje.